Wiosenne wyprawy – drgająca szczytówka!
Za oknem coraz lepsza pogoda. Zima chyba o nas zupełnie już zapomniała, a w powietrzu zaczyna wyczuwać się tą nutkę wyczekiwania na start sezonu wędkarskiego. Oczywiście wiele osób już go rozpoczęło, ale część z nas jest dopiero na etapie odkurzania po zimie swojego sprzętu.
Wiosna, zapytacie pewnie co można łowić i jaką metodą. Już na wstępie zaznaczam, że wpis ten dotyczyć będzie wędkowania feederem. Dla wielu z nas pierwsze podrygi sezonu zawsze kojarzyły się z chodzeniem nad wodę ze spławikiem w poszukiwaniu płoci. Były czasy, że zawsze sezon zaczynałem właśnie od wypadu na pobliską rzekę Kamiennę, która to właśnie o tej porze roku często lubiła zaskakiwać i była bardzo hojna. Najlepsze efekty zawsze były przy podwyższonym stanie wody, kiedy to topniały śniegi, rzeka jakby przymierzała się do wyjścia ze swojego biegu, a na brzegach wiele osób próbujących łowić płocie. Później przekonałem się, że dobre efekty mogą być nie tylko na spławik ale i na feedera. W ostatnich latach sezon zaczynam już nie na rzece ale na niedużym bo około 3-4 hektarowym zbiorniku, o raczej jednolitym dnie, w jednej części wyraźnie głębszym. Stosuję tutaj feedera, który także daje dobre efekty. Oczywiście na początku nie nastawiam się na ryby rekordowe, ale raczej wolę łowić mniejsze sztuki, ale za to częściej. Mój feeder ma 360 cm, ciężar wyrzutu do 80 gram, żyłka główna 0,20mm, a przypon z żyłki maksymalnie 0,12 mm. Haczyk również nieduży. Nie będę podawał numeru, bo numeracja firm zdecydowanie się od siebie różni. Ważne, aby na niego mogło wejść dwie, trzy pinki, czy dwa białe robaczki. Bardzo rzadko stosuję ochotkę. Zanętę stosuję różną.
Nie przywiązuję uwagi do tego, że wiosną to ciemna zanęta, a później jasna. Generalnie staram się aby była dobrze rozrobiona, przesiana przez sito, w miarę drobna. Jej głównym zadaniem jest oczywiście zwabienie i przytrzymanie ryby w łowisku. Zanęty podaje tylko tyle ile jest konieczne. Za każdym rzutem. Nie donęcam procą ani nie dorzucam ręką kul. Cały zestaw musi być stosunkowo delikatny, aby ryba nie czułą zbędnego oporu podczas brania. Dzięki temu mam możliwość zauważenia nawet najmniejszego „skubnięcia”. Przeważnie podchodzą płocie, krąpie, nieduże leszczyki, jazie, czasami zdarzy się niewielki karpik, który jak już weźmie na takim zestawie gwarantuje zabawę, której to wędkarzowi brakowało prze zimowy zastój.
Wiele osób uważa, że łowienie ryb wiosną może przynieść najlepsze efekty wtedy kiedy jest słońce, w godzinach południowych. Oczywiście, może, ale nie musi. Nie jest to żadną regułą. Lata wyjazdów nad wodę pokazały mi jak nieprzewidywalne jest wędkarstwo i jak nasze ryby potrafią zaskoczyć. Doszedłem do wniosku, że wraz z pierwszymi kilkoma cieplejszymi nocami, ryby wzmagają swoją aktywność żerową. Jeśli po tych ciepłych nocach nastąpią poranki nawet z temperaturą w okolicach 0 stopni to i tak mamy już szansę na złowienie ryby. Trzeba także pamiętać, że na przedwiośniu ryb szukamy jeszcze w głębszych partiach wody, ale już po pierwszych ciepłych nocach, kiedy w dzień słońce ładnie operuje na horyzoncie szukamy najpłytszych rejonów, gdzie woda najszybciej się nagrzewa. Tak więc koledzy wędkarze odkurzamy sprzęty, szykujemy zanętę i powoli zabieramy się za „robotę”.
Październikowe łowy
W pełni wkroczyliśmy już zarówno w kalendarzową jak i wędkarską jesień. Za oknem pomimo krótszych dni spora dawka jesiennego słońca zachęca do spędzania wolnych chwil nad wodą i wyczekiwaniu na emocje związane z naszą pasją. A może właśnie teraz, kiedy jesteśmy na przededniu finału sezonu wędkarskiego mamy szansę na jego zamknięcie naprawdę rekordowym okazem? Pamiętam sytuację z zeszłego roku, 17 października, kiedy dzień przed wyjazdem jeszcze nic nie wskazywało na to, że wybiorę się na ryby, udało mi się nad Wisłą złowić karpia metodą drgającej szczytówki. Ważył 8.80 kg, co jest moim wiślanym rekordem. Opowieści z tej wyprawy jeszcze długo później były tematem numer jeden spotkań w gronie znajomych. Pogoda póki co jest dla nas bardzo łaskawa, dlatego zachęcam abyśmy wykorzystali ten prezent i powędrowali nad wodę.
Kombinacje zanęt i przynęt
Długo zastanawiałem się, jaki temat poruszyć w dzisiejszym wpisie. Miałem nadzieję, że będzie to relacja z wyjazdu wędkarskiego, ale niestety nie miałem możliwości wybrać się choćby na kilka godzin nad wodę, aby poświęcić się mojemu ulubionemu hobby. Dlatego w poszukiwaniu tematu zastępczego doszedłem do wniosku, że warto napisać kilka zdań o przynętach.
Przechytrzyć amura cz. II
Przechytrzyć amura cz.I
Do weekendu majowego pozostało już tylko kilkanaście dni. Niektórzy wędkarze już odliczają dni i godziny, do pobytu nad wodą. Jeśli tylko pogoda dopisze, nasze wody przeżyją prawdziwe oblężenie. Rozpoczyna się sezon szczupakowy, a i miłośnicy karpi i amurów na pewno spokojnie nie wysiedzą w domu. Sam już nie mogę doczekać się wyjazdu na karpie i amury.